Uwielbiam hinduskie jedzenie, kocham bary przesiąknięte zapachem kardamonu i kminku. Na myśl o wypalającym mi wnętrzności curry robi mi się ciepło i puchato. Wam też?
Niedaleko Rotundy, tuż za Novotelem jest taka restauracyjka - "Namaste India". Kiedyś stały tam dwa stoliki, a na zamówienie na wynos z dostawą trzeba było czekać od dwóch godzin w górę. Teraz jest tam niemalże elegancko, jednak to, co nie zmieniło sie od czasu plastikowych sztućców, to szafa pełna indyjskich specjałów i kuchnia, pyszna, najlepsza w Warszawie.
Nie mam żadnego ekskluzywnego dostępu do składników indyjskiej kuchni, nie zamierzam też zamawiać jedzenia w internecie i czekać na zbawienie. Podziwiam ludzi, którzy tak robią, ja jestem stanowczo zbyt niecierpliwa. W poszukiwaniu zamienników do składu mojego ukochanego Paneer Kofta trafiłam na fasolę. Zwykłą. Naszą. Białą.
Namaste Polska- pierś z indyka (można ją zastąpić piersią z kurczaka)
- sos sojowy
- sos teriyaki (wielka plastikowa butelka do kupienia w każdym carrefourze) lub balsamico z domieszką syropu klonowego
- puszka białej fasoli
- mieszanka orzeszków ziemnych w miodzie Felix
- śmietana 12%
- kardamon
- gałka muszkatołowa
- sól
- pieprz
- ugotowany ryż (baza na którą wyłożymy danie)
Z patelni przekładamy na talerz z wcześniej ugotowanym ryżem, obsypujemy grubo porwaną zieleniną (np. bazylią) i możemy pałaszować.
Bon Appétit,Mon
