Jedną z ważniejszych zup na Śląsku podczas Wigilii jest moczka. Suszone owoce wymieszane z bakaliami najpierw trzeba przez co najmniej kilka godzin moczyć (stąd "moczka"), a potem przez co najmniej trzy godziny gotować, aż się rozpadną. Dodaje się do nich też rozmoczony piernik, dzięki któremu zupa jest gęsta. Na typowo śląski stół wigilijny po zupie, którą zwykle jest konopiotka (wywar z roztłuczonych konopii) lub siemieniotka, trafiają: śledzie - w śmietanie, occie; karp pieczony, kapusta z grochem, z grzybami suszonymi, makówki, czyli słodka mieszanina maku, wody lub mleka, chleba lub bułki oraz moczka - czasem w funkcji deseru.
W Zagłębiu wieczerzę wigilijną można zacząć zupą grzybową z suszonych grzybów. To pierwsze danie - potem na drugie pieczone ziemniaki postne posypane zieleniną, kapusta z całym grochem, czasem z grzybami. Do tego ryba - śledź sam albo w sałatce, karp w galarecie albo pieczony z ziemniakami.
Podobne przed laty na Śląsku i w Zagłębiu były wigilijne elementy wróżb. Na Śląsku wierzono, że pomyślność przyniosą leżące na stole obok opłatka i sianka drobne pieniądze. Jednym ze zwyczajów było też gaszenie podczas wieczerzy stojących na stole świeczek. Jeśli dym szedł do drzwi, znaczyło to, że w przyszłym roku kogoś z rodziny może ubyć - jeśli do okna, zostaną wszyscy. Inaczej losy rodziny przepowiadało się w Zagłębiu. W niektórych domach przed kolacją wigilijną odmierzało się tyle łyżek wody, ile osób siadało przy stole. Woda trafiała do stawianego na stole garnuszka. Pod koniec kolacji znów mierzyło się wodę łyżkami. Jeśli na łyżkach było jej mniej, mogło to wróżyć, że ktoś odejdzie.
PAP, arb