Wina owocowe wracają na salony
Artykuł sponsorowany

Wina owocowe wracają na salony

Dodano: 
Owoce porzeczki
Owoce porzeczki Źródło: Materiały prasowe / Bastek Czernek
Elegancja, etyka, estetyka, atrakcyjność podania – to wszystko jest dla mnie ważne. Uważam, że wino to sztuka, za którą powinien stać wyszukany sposób jej celebrowania. Dlatego bardzo często nawiązujemy do tradycji sprzed wojny. Zadaniem mojej manufaktury jest przywrócenie świetności win owocowych – mówi Beata Iwańczyk, prezes zarządu polskiej marki produkującej wina owocowe.

Jak ważna jest kobieca perspektywa w biznesie winiarskim?

Nie bez powodu mówimy o bukiecie wina, o tym, że ma bogate usta i wykwinty nos: wino kojarzy się z kobietą. Jest złożone, jak relacje i to, co z nimi związane: gościnność, ciepło, rozmowy, dzielenie się doświadczeniami, przeżyciami. Wszystko, co charakterystyczne dla kobiecej energii, w tym biznesie może być wyeksponowane.

Ale to nie tylko specyfika branży. Podejście typowo kobiece do biznesu, holistyczne dbanie o każdy element, to dzisiaj recepta na sukces.

Liczy się nie tylko smak, ale i butelka?

Winiarstwo to sztuka. Wymagająca, ale i dająca satysfakcję. Sama nie pracuję na produkcji, ale zajmuję się m.in. designem. Tworząc butelkę zastosowaliśmy wzornictwo florystyczne, bardzo harmonijne, bo właśnie ono najlepiej koresponduje ze złożonością i harmonią samego wina.

Butelki są malowane. Eksponujemy na nich fakt, że jest to produkt polski, bo wchodzimy na rynki zagraniczne. Czerwona porzeczka to owoc narodowy Szwajcarii, mamy potencjał eksportowy, który chcemy wykorzystać. Między innymi dlatego na butelkach opowiadamy historię owocu, dajemy klientowi pełną wiedzę, gdzie był uprawiany. Zależy nam na tym, by nawiązywać do pięknej polskiej tradycji.

Beata Iwańczyk, prezes zarządu polskiej marki produkującej wina owocowe.

Pięknej i trudnej.

Złote czasy win owocowych to dwudziestolecie międzywojenne. Powstawały wtedy duże wytwórnie, które rozwijały się prężnie dzięki ogromnym zasobom sadownictwa. W 1929 roku ponad 50 proc. konsumowanych w kraju alkoholi stanowiły wina owocowe i miody pitne. Ale rzeczywiście, mamy też czarny okres w historii.

Mowa o PRL-u.

W latach 70-tych z powodu nieurodzaju trzciny cukrowej na Kubie pojawił się globalny problem z dostawami cukru. Brakowało surowca, więc naturalna fermentacja została zastąpiona dolewaniem spirytusu. Rynek „pseudowin” rozkwitł, nie szanowano wtedy ani tradycji, ani technik winiarskich.

Zadaniem mojej manufaktury, która tak prężnie się rozwija, jest przywrócenie świetności win owocowych. Dlatego nawiązuję do tradycji sprzed wojny. Nie tolerujemy dróg na skróty, sami wyciskamy owoce, sami je przetwarzamy, bo chcemy wydobyć jak największe bogactwo smaku i aromatu.

Sięgnęliście państwo nawet po jagodę kamczacką.

W przemyśle winiarskim to nowinka. Ale wina owocowe są nie do sklasyfikowania. Robią dużo zamieszania, bo nie rywalizują z winami gronowymi. Są tak szlachetne i oryginalne w formie, że nie chcemy ich szufladkować.

A porzeczka?

Mamy tego owocu pod dostatkiem, przy współpracy z sadownikami i rolnikami możemy tworzyć niepowtarzalne smaki win i ubierać je w eleganckie butelki. Zwłaszcza, że te owoce bardzo często się marnują, w skupach ceny za nie są bardzo niskie, sadownikom nie opłaca się ich zbierać. To przykre.

Świadomość ekologiczna jest dla mnie częścią społecznej odpowiedzialności biznesu. Chcemy wziąć odpowiedzialność za marnujące się owoce, kupujemy je od lokalnych rolników, przez to realnie wspieramy polską gospodarkę. Nasze paczki wysyłamy w kopertach kurierskich z folii z recyklingu. Dołączamy również eko-korki, by z butelek móc korzystać jak z karafek…

Jakie wyzwania stoją przed manufakturą?

Sukcesywnie poszerzamy kolekcję naszych win. Chcemy łączyć środowiska winiarskie, by przedsiębiorcy wymieniali się doświadczeniami. Chcemy też edukować, głośno mówić o elegancji, etyce, estetyce, atrakcyjności podania, bo to wszystko jest bardzo ważne. Wino to sztuka, za którą powinien stać wyszukany sposób jego celebrowania.

Źródło: Wprost